Cześć. Pewnie kiedyś czytaliście moje reportaże z moich wyjazdów rowerowych do Szwecji, Gruzji i na Cypr. Teraz byliśmy w Holandii, wszystko szło super, aż doszło do nadawania roweru, którego nam nie przyjęto.
Powodem było... nieprawidłowe zapakowanie. Zawsze lataliśmy Wizzem i było OK, a tu nagle odmówiono nam przewozu. Przez 20-minutową kłótnię z obsługą nie zdążyliśmy na samolot do Lublina, kazano kupić pudełko (nie lepsze niż to w Lidlu po bananach) na rower za... 35 euro. Dodatkowo musieliśmy przebukować bilet na WAW (koszt: 75 € na osobę), plus taxi na dworzec, Polski Bus do Lublina, taxi do domu, łącznie? 1400 PLN
Pudełka całe podarte, sakwy również, w pudłach wszystko latało jak w pralce, szprychy pogięte, piasta pęknięta i uszkodzone linki od licznika. Złożyliśmy na Okęciu reklamację za pudło, a uszkodzenia roweru zauważyliśmy dopiero w domu. Jak mogę zacząć dochodzenie w tej sprawie i odzyskiwanie kosztów? To było ewidentne widzimisię pracowników lotniska w Eindhoven i zmuszenie nas do kupienia pudeł, żeby biznes szedł, bo nigdzie nie było JAKICHKOLWIEK problemów z przewozem, a zawsze pakowaliśmy je w identyczny sposób.
Proszę bez jakichś pouczeń typu - nie trzeba było lecieć itp.
Kosztowało nas to mnóstwo nerwów, czasu i straconych pieniędzy. Będę wdzięczny za pomoc.