Dreamliner: Samolot specjalnej troski

21 grudnia 2012 01:51
76 komentarzy
Reklama
Wielka Brytania już za kilka miesięcy będzie żyła codziennymi doniesieniami o stanie zdrowia księżnej Kate i jej dziecka, potencjalnego następcy tronu w Londynie. W Polsce tak samo śledzi się stan zdrowia jedynego (jak dotychczas) Dreamlinera LOT-u.

Równie skrupulatnie opisywanego przez media latającego samolotu jeszcze w Polsce nie było (bo w kategorii już nielatających rywalizacja jest od niemal 3 lat rozstrzygnięta po wsze czasy).

Od hucznie celebrowanego przylotu pierwszego Boeinga 787 Dreamliner dla Polskich Linii Lotniczych LOT minął już ponad miesiąc. 15 listopada maszyna o znakach SP-LRA, pierwszy 787 w Europie, wylądowała na lotnisku Chopina w Warszawie. Pasazer.com miał swój udział w medialnym pandemonium informacyjnym - dołożyliśmy swoją cegiełkę do pewnie nieco przesadzonego świętowania przylotu Dreamlinera.


Od sukcesu do usterek

Wymiana floty długodystansowej LOT-u miała (i nadal może) odmienić losy linii. Choć gdy okazało się, że przewoźnik potrzebuje miliarda złotych pomocy publicznej, perspektywy odratowania linii stały się bardzo ponure.

Łatwo więc zrozumieć huśtawkę nastrojów mediów - po gigantycznej celebracji przylotu Dreamlinera (za którą, wbrew krążącym plotkom, LOT wcale nie zapłacił dużo - może jedną dziesiątą rzekomych 2 mln zł) i informacji o fatalnej sytuacji finansowej linii dziennikarze zaczęli polować na każdy problem związany z najnowszym samolotem polskiego narodowego przewoźnika.

Okazji, by napisać "Cacko LOT-u znów nie lata" kilka było. Najpierw kilka razy samolot nie wyleciał w loty techniczne po Polsce. 5 dni temu, już po rozpoczęciu regularnych, promocyjnych rejsów maszyna zawróciła z drogi kołowania przed wylotem z Warszawy do Monachium, a pasażerowie polecieli starszym Boeingiem 737. Wreszcie wczoraj, ponownie przed rejsem do pechowego Monachium, Dreamliner został uziemiony. Łącznie Boeing 787 nie poleciał dotychczas na czterech zaplanowanych promocyjnych rotacjach po Europie: dwóch do Monachium, jednej do Pragi i jednej do Kijowa.

Zaprzepaszczony dobry PR

Z punktu widzenia formalnego LOT problemu większego nie ma. Ponieważ przewoźnik sprzedaje tylko po ok. 170 miejsc na rejs, większość pasażerów z odwołanych rejsów Dreamlinera mieści się do Boeingów 737-400. Pozwala to zmniejszyć koszty odszkodowań. Zgodnie z prawem przewoźnik nie ma obowiązku zagwarantować modelu samolotu, a jedynie lot z punktu A do B. Zmiana maszyny nie jest podstawą do jakichkolwiek roszczeń ze strony pasażerów.

Formalnie. Bo wizerunkowo sprawa wygląda zupełnie inaczej. Opinia o Locie po tym, jak gruchnęła informacja o niezbędnej pomocy publicznej, jest już fatalna. Teraz przewoźnik zamienia nowoczesnego Dreamlinera na rozklekotane Boeingi 737. I to po kampanii zachęcającej pasażerów do kupowania biletów na te dni właśnie z uwagi na B787. Zamiast zamierzonej promocji nowoczesnego samolotu, LOT robi sobie świetną antyreklamę. Choć prawnie nie musi niczego proponować pasażerom, którzy do celu dolecieli, ze względów marketingowych dobrze byłoby zaproponować chociażby zniżkę przy następnej rezerwacji.

Do tego dochodzą historie takie jak ta: Jednym z rejsów do Monachium miała rzekomo lecieć grupa pasjonatów lotnictwa z Niemiec. Specjalnie w tym celu wykupili klasę biznes. Po czym okazało się, że lecą... 737.

No, ale na zniżki i inne rozdawnictwo LOT może już nie mieć pieniędzy. Zresztą pewnie media, dowiedziawszy się o niekoniecznych gratisach dla niedoszłych pasażerów Dreamlinera, zaczęłyby krytykować rozdawnictwo LOT-u w trakcie kluczowych dla przyszłości linii dni.


LOT bez winy?

Najbardziej przewrotny jest fakt, że za odwołania rejsów LOT w zasadzie nie ponosi specjalnej winy. Niedzielny rejs do Monachium został odwołany, bo na wyświetlaczach pojawił się nieznany pilotom komunikat. W końcu loty po Europie służą nie tylko promocji, ale i celom szkoleniowym, więc trudno się dziwić, że kapitan zadecydował o powrocie pod rękaw i przeprowadzeniu niezbędnych testów (które zresztą nie wykazały żadnej usterki).

W środę z kolei samolot został uziemiony przez usterkę mechaniczną podwozia. Na razie trudno powiedzieć, czy błąd w trakcie lądowania popełnili piloci, czy było to zderzenie z ciałem obcym. Niewiele wskazuje na to, że zawiódł po prostu samolot, choć wykluczyć tego nie można. Zrozumiałe jest też, że naprawy trwają dłużej niż w przypadku innych maszyn. Mechanicy w końcu też dopiero poznają Dreamlinera, a wszystkim procedurom bacznie przyglądają się inżynierowie Boeinga.

Zresztą to, że w początkowym okresie użytkowania samolotu będą występować drobne usterki, było oczywiste. W wywiadzie dla Pasazer.com przyznawał to nawet Michael K. Sinnett, wiceprezes Boeinga i główny inżynier projektu 787. Inni użytkownicy Dreamlinera, w tym japońska linia ANA, która dysponuje tym samolotem już od ponad roku, zgodnie przyznają - Dreamliner ma niezawodność na podobnym poziomie co inne modele.


A jednak winny!

Te łatwe do przewidzenia "choroby wieku dziecięcego" powodują jednak, że LOT sam sobie jest winien. Wysyłanie samolotu na "Dream Tour" po Europie i wykonywanie nim dwóch rejsów dziennie przez miesiąc bez żadnego marginesu bezpieczeństwa jest kuszeniem losu. Nawet sprawdzony samolot może zawieść, wystarczy choćby zderzenie z ptakiem przy starcie. A w przypadku maszyny, której wszyscy dopiero się uczą, problemy były niemal pewne.

LOT sam ukręcił na siebie bicz, reklamując loty Dreamlinerem po Europie. Było oczywistym, że wiele osób zdecyduje się lecieć tylko po to, by skosztować tego nowego cudu awiacji, tak nagłośnionego zaledwie miesiąc wcześniej. Zresztą fakt, że LOT nie sprzedaje wszystkich miejsc na rejsy Dreamlinera świadczy o tym, że na ewentualne problemy przygotowywano się również w firmie.

Szkoda, że działy operacyjny i sprzedażowy wykazały się większą umiejętnością przewidywania niż dział PR-u i marketingu. Operacyjnie LOT radzi sobie dobrze, gdy Dreamliner jest uziemiony. Pasażerowie dolatują do celu bez znacznych opóźnień, Boeingi 737 są szybko podstawiane. Ale wizerunkowy niesmak pozostaje, a pasażerowie, którzy lecą innym samolotem, mają zrozumiałe pretensje do linii.

LOT zawinił, media rozdmuchują

Ale media też nie są bez winy. LOT dał plamę reklamując rejsy Dreamlinera, ale dziennikarze, zwłaszcza ci mniej obeznani w temacie, chętnie rzucili się na temat "787 znów nie lata". Usterki samolotów się zdarzają - po to są przeglądy i checklisty, by ewentualne awarie nie zagroziły bezpieczeństwu lotów.

To normalne, że nowy samolot, do tego zbudowany w innowacyjnej, kompozytowej technologii, wymaga pewnych regulacji oraz nauki ze strony załóg i obsługi technicznej. Również nie dziwi, że przewoźnik zachowuje szczególną ostrożność w przypadku 787 - takie zachowanie zna każdy, kto kupi sobie drogi gadżet elektroniczny lub nowy samochód.



A przecież nawet nie wszystkie odwołane loty były spowodowane usterkami. Niełatwo będzie to jednak wytłumaczyć nieznającym się na temacie dziennikarzom, którzy obsesyjnie widzą awarię zawsze wtedy, gdy Dreamliner nie poleci zgodnie z planem. A "awaria" to nie to samo, co "nieznany komunikat" czy "konieczność regulacji".

Wystarczy nieco rozsądnego podejścia do tematu i wyważone wypowiedzi znających się na temacie ekspertów, a okaże się, że LOT jest wprawdzie winien, ale Dreamliner nie jest rozsypującym się, nietrafionym zakupem. To nadal najnowocześniejszy, ekonomiczny i innowacyjny samolot. Wspartą dobrą strategią może uratować LOT. Bez strategii i milionowa wygrana w totalizatora linii by nie pomogła.

Dla zirytowanego zamianą nowoczesnego Dreamlinera na archaicznego 737 pasażera nie ma różnicy pomiędzy usterką, regulacją a przeglądem. Jest jedynie ta pomiędzy "poleciałem" a "nie poleciałem". Jednak dla dziennikarzy powód tego "nie poleciałem" powinien być ważny. Obwiniajmy LOT za to, czemu jest winien - nie za to, że nowy samolot wymaga dotarcia.

Dominik Sipiński
fot. Dominik Sipiński, PLL LOT

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
asp1 2013-01-01 17:22   
asp1 - Profil asp1
Continental zaplacil $209 mln za 4 sloty w 2008. Slot to jest slot nie ma krotko czy dlugodystansowych slotow. Latasz gdzie chcesz.
piotrek737 2013-01-01 16:53   
piotrek737 - Profil piotrek737
asp1: Skąd Ty wziąłeś kwotę 200 mln $? 1 slot czyli para rejsów europejskich to koszt około 10-30 mln $ w zależności od godzin. Sloty rejsów dalekodystansowych to kwestia 50-65 mln $. Air India sprzedała drugi slot do Delhi za 58 mln $ ;) Ale Delhi to nie WAW czy nawet FRA ;)
pcharasz 2013-01-01 16:53   
pcharasz - Profil pcharasz
Taa, a paxowie z wyższych klas rezerwacyjnych będą częściej wybierać BA... wyjście z LHR to byłaby totalna głupota.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy