" />

Bliżej Świata: Bergamo za 25 euro

1 lutego 2015 19:07
6 komentarzy
Bankomat na lotnisku w Bergamo połyka kartę, w portfelu tylko 25 euro, a ze mną pięcioletnia córka. Tak rozpoczyna się historia zwiedzania tego uroczego włoskiego miasta za równowartość 100 zł.
Reklama

Podróże wspominamy z większym rozrzewnieniem, gdy przydarzają nam się nieoczekiwane przygody. Bo czym są wakacje w luksusowym hotelu z opłaconym jedzeniem w formie all inclusive? Nuda!

W pewien jesienny poniedziałek, wracając już do Polski z krótkiego wyjazdu na koniec Europy wylądowałam z moją pięcioletnią Olą w Bergamo. Wkrótce okazało się, że dzięki temu pozornie standardowemu wyjazdowi z Ryanairem przekonam się, za ile jestem w stanie zorganizować sobie i dziecku interesujący pobyt.

Był to nasz drugi stop tego dnia, ale właśnie o to zawsze mi chodzi. By wrócić jak najdłuższą drogą. Zobaczyć jak najwięcej. Ryanair oferował bilety na kierunkach europejskich taniej niż PKP do Gdańska, więc czemu nie.

Wylądowałyśmy w porcie lotniczym Bergamo-Orio al Serio. To uroczo położone lotnisko, otoczone włoskimi Alpami. Widoki są cudne. Już za same krajobrazy - piątka z plusem. Po wytoczeniu się z samolotu, jak to mamy w zwyczaju – kierujemy się informacji turystycznej. Pytamy, jak dojechać, gdzie kupić bilet i zdobywamy podstawowe informacje.

Wiemy, że nie chcemy jechać do Mediolanu, mimo iż z lotniska to zaledwie 50 kilometrów. Niespełna godzina jazdy pociągiem za ok. 8 euro. My wybieramy jednak samo Bergamo. Bilet z lotniska do centrum miasta kosztuje 5 euro.

Pech chciał, że w informacji turystycznej nie mogłam zapłacić kartą, a gotówkę wydałyśmy na ryanairową kawę i owsiankę z truskawkami. Z bagażami z poprzedniej tygodniowej podróży i marudzącą jak Osioł ze "Shreka" ("daleko jeszcze?") pięciolatką szukam bankomatu.

Jest. "Ja, ja, mamo ja wcisnę kod". No i tak wcisnęła, że moją bezbronną kartę włoski bankomat połknął… Do odlotu do Modlina zostało nam 10 godzin. Mamy dwa jabłka i pół butelki wody, a towarzyszące mi metrowe stworzenie jest wiecznie głodne. Wspólnie w kieszeniach znajdujemy łącznie 25 euro. Ahoj, przygodo.

Wracamy pewnym krokiem do informacji turystycznej. Kupuję bilet dla siebie, myśląc, że podobnie jak we Francji, z której właśnie wracamy, za dzieci do lat 6 nie płaci się. Nic z tego. Pani w informacji oznajmia, że jeśli dziecko ma powyżej metra, bilet i to w dodatku cały też musimy mieć. 10 euro pęka nam w kilka sekund. Zostaje 15 euro na całą resztę dnia. Tyle dobrego, że bilet jest w dwie strony i w cenie mamy wjazd kolejką na stare miasto.

Szukamy przechowalni bagażu, gdyż z tobołami które mamy, nie sposób pójść nawet do toalety. Uprzejmy Włoch z przepięknym uśmiechem wita nas gorąco i oznajmia, że cena to 4 euro za jedną torbę. Upychamy jak możemy, mimo to trzy torby jak nic. Jak oddamy 12 euro, to nie mamy już po co jechać do miasta. Dziecko robi oczy kota ze "Shreka" i za 3 torby płacimy jak za jedną. Ola na koniec dnia zrobiła panu laurkę. Mina Włocha jest bezcenna.

Na lotnisku dostałyśmy za to mapy miasta i przewodniki po angielsku. Z autobusu podziwiamy widoki Lombardii. Jedziemy na ostatni przystanek - Citta Alta, czyli wysokie miasto.

Dojechawszy do celu jesteśmy już po jabłuszku i resztkach wody, która ostała nam się z lotu. Ola studiuje mapę, a ja staram się w przystępny sposób nauczyć dziecko kierunków geograficznych. Tłumaczę też, że Bergamo to włoskie miasteczko, że w Lombardii, że otoczone Alpami. Że składa się z Bergamo Alta i Bergamo Bessa, czyli górnego i dolnego miasta, produkuje się jak mogę, by pomóc Oli zapomnieć, że jest głodna, o czym alarmuje już od 20 minut.

Udaje że słucha albo faktycznie się koncentruje, bo nagle przerywa mój monolog puentą: "Mamo, może jak pójdziemy na północ to znajdziemy jakieś lody?" Ma to nawet sens, bo faktycznie nasz marsz właśnie na północ powinien wieść.

Dziecko po wyjściu z autobusu biega, skacze, tańczy. "Co się stało, Ola?" - pytam z lekkim zdziwieniem. "Mamo, mamo, kranik z wodą do picia jest. Tam. I nie trzeba za nią płacić!". Jakie szczęście że nie wyrzuciłyśmy jeszcze butelki po wodzie. Ubaw mamy niesamowity, ale butelkę napełniamy po same brzegi.

Podziwiamy widoki ze wzgórza Citta Alta i penetrujemy przepiękne uliczki starego miasta. Jest cudnie. Uwielbiam z Olą spędzać czas na wyjazdach, bo jest po prostu sobą. Nic nie musi, na wszystko ma chęć. Chłonie wiedzę i jest otwarta do ludzi. Podbiega do ludzi krzycząc wesoło "buongiorno", co we Włoszech zawsze spotyka się z przemiłą reakcją.

Szukamy kolejki (funicolare), która ze wzgórza zwiezie nas do dolnego miasta. Ola czyta nazwy ulic i porównuje je z tymi na mapie. Radość ze znalezionej zarówno na papierze jak i na fresku kamienicy Via Grande jest wielka.

Robimy się głodne. Na zasiadany obiad z winem i deserem raczej szans nie mamy z obecnym budżetem, ale Ola nagle wypatruje pizzerię. Taką z prawdziwego zdarzenia. Pizza na wagę, za to wszystkie możliwe smaki. Za 2 olbrzymie kawały płacimy 3,18 euro. Ja wzięłam ze szpinakiem, Ola margheritę z pomidorami. Zaszalałyśmy i kupiłyśmy jeszcze brioche z czekoladą za 1,11 euro. Pizza podawana jest na tekturowych talerzykach, owinięta papierem, a w środek wbity ma plastikowy widelec. Jemy ze smakiem. Na zewnątrz coraz chłodniej. Wszystkiego nie zjadamy, ale bierzemy ze sobą na wynos. Spacerujemy, oglądamy wystawy, rozmawiamy z ludźmi i dalej szukamy naszej kolejki w dół.

Zwiedzając Citta Alta mijamy Piazza Mercatto delle Scarpe, stamtąd docieramy do fontanny na Piazza Angelini, gdzie Ola oczywiście nie omieszkuje się pochlapać. Podążając dalej mijamy urocze uliczki z kamienicami we włoskim, średniowiecznym stylu z kwiatami na parapetach i suszącym się praniem rozwieszonym nad ulicami.

Na Piazza Vecchia znajduje się pałac Palazzo della Ragione, pochodzący z XVI w. Jest jednym z najstarszych publicznych pałaców na półwyspie Apenińskim. Przy placu mieści się także biblioteka Angelo Mai, widoczna jest również wieża zegarowa bazyliki Santa Maria Maggiore.

Mamy wreszcie naszą kolejkę. Kolejka łączy miasto górne i dolne już od 1887 roku. Różnica poziomu między stacją górną a dolną wynosi 85 metrów, a długość jazdy to ok. 240 metrów. Z kolejki podziwiamy panoramę miasta. Czynna od 7 rano do północy.

W okolicach bramy Porta Nova Ola dostrzega karuzelę. Wie, że nasz budżet mocno się skurczył. Siada więc na ławce przed karuzelą i patrzy. Nie mogę się powstrzymać, najwyżej nic nie zjem. To było najlepiej wydane 2 euro tego dnia.

Ekspresowo odwiedzamy jeszcze świąteczny market, gdzie Ola nagle zaczyna koncertować z peruwiańskim sprzedawcą ręcznie robionych instrumentów muzycznych.

Zaczyna padać. Dostrzegamy domek UNICEF-u, gdzie akurat trwają warsztaty plastyczne dla dzieci. Ola maluje świat i dzieci trzymające się za ręce. Tłumaczę jej, czym zajmuje się organizacja. Nagle Ola wypala do prowadzącego zajęcia: "Mommy no money. No pizza". Spalam się ze wstydu. Myślę - gorzej być nie może. A jednak. Zanim wyszłyśmy z UNICEF-u Ola dostaje od opiekuna grupy dwie domowe kanapki zawinięte w aluminiową folię. Dziękujemy i wychodzimy.

Kanapki były z łososiem. Ola: "Chyba ten pan nie wiedział że nie lubię łososia, ale i tak był miły".

Ostatecznie gotówki wystarczyło nam jeszcze na lody, wodę, frytki na lotnisku i oliwki w samolocie.

Następnym razem łapiąc się za głowę na myśl o kosztach wyprawy z dzieckiem pamiętajcie, że da się to zrobić znacznie taniej.

Informacje praktyczne:

Położenie: Bergamo położone jest w północnej części Włoch, w Lombardii u stóp Alp.

Waluta: euro. 1 EUR = 4,2 zł

Język: włoski oraz angielski, z którym nie ma żadnego problemu.

Transport: do Bergamo najtaniej dostaniemy się bezpośrednio z Warszawy jak i portów regionalnych Wizz Airem lub Ryanairem. Na miejscu najwygodniejszym sposobem podróżowania transport publiczny. Za 5 euro kupujemy kartę na 24h. W cenie kolejka funicolare.

fot. Anna Robaczyńska, Dominik Sipinski

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
marcowy 2015-02-19 11:47   
marcowy - Profil marcowy
fajne..ale następnym razem proponuję posiadać dodatkowe źródło pieniędzy :)
gość_d14d3 2015-02-02 21:05   
gość_d14d3 - Profil gość_d14d3
CHE GIARGIANA!!!
Autobus do Milano kosztuje 5 euro!
Bilet w Bergamo wazny jest przez 90 min. Kilka bledow jest. Z autobusu nie widac calej lombardii lecz tylko dzielnice Bergamo. Jesli chodzi o reszte o spoko.
gość_bd6a9 2015-02-02 17:06   
gość_bd6a9 - Profil gość_bd6a9
Fajna relacja, Bergamo piękne, ale mam takie "ale":
Wybieranie się za granicę z jedną kartą to dość swobodne podejście. Połknięcie karty raczej ma miejsce przy trzykrotnym wprowadzeniu złego PINu. Dziecko bawiło się tyle razy we wklepywanie kodu? No cóż... Wszystko na własne życzenie ;)
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy