Bliżej Świata: Marrakesz

23 maja 2015 14:38
6 komentarzy
Zamknięta w dwunastowiecznych murach medyna w Marrakeszu nigdy nie śpi. W dzień kręte zaułki zastawione są straganami, w nocy plac Dżemaa el-Fna zamienia się w wielką jadłodajnię z muzyką na żywo. Atmosfera tego miasta uzależnia.
Reklama
Pierwsze zetknięcie z Marrakeszem (jak się okaże, to samo można by napisać o innych miastach w Maroku) to ponad dwudziestoletni mercedes W123. Niezniszczalna, klasyczna limuzyna. Technicznie nie do zajechania, nawet jak tu czy ówdzie odpadnie jakaś listwa.

Niezmiennie w barwie spranej żółci, takie mercedesy to podstawa biznesu taksówkarskiego w Marrakeszu. W całym kraju muszą ich jeździć dziesiątki tysięcy, bo w każdym innym mieście też dominują stare mercedesy. Zmienia się tylko kolor - barwę taksówek narzucają lokalne władze.


Właśnie taki mercedes zabiera mnie do miasta. Ma nawet taksometr, choć zwykle i tak jedzie się za wynegocjowaną kwotę. Co bywa zdradliwe, bo nawet jeśli tykający licznik pokaże niższą kwotę niż ustalona, to obowiązuje wynegocjowana stawka.


Szerokie, równe arterie z wyjątkowo uporządkowanym jak na kraj arabski ruchem ulicznym prowadzą z nowoczesnego lotniska do centrum miasta. Jezdnie rozdzielają palmy i powiewające na słupach oświetleniowych flagi Maroka. W Marrakeszu mieszka prawie milion osób, ale w rozległym i otoczonym pustynią mieście nie czuje się tej wielkości.


Nie czuję się, to znaczy, poza medyną. Stare miasto, otoczone dwunastowiecznymi murami, które nadal wyglądają jakby były gotowe powstrzymać szarżującą armię pustynnych nomadów, 20 lat zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Gdy wysiadam z taksówki na Dżemaa el-Fna, największym i głównym placu marrakeszańskiej medyny, zaskakuje mnie jeszcze względny spokój tego miejsca.


Określenie "senny" dla centralnego placu medyny w dzień byłoby nieco przesadzone, ale na pewno nie można go nazwać ruchliwym. Pojedyncze wózki, osły i taksówki, nieco więcej pieszych i skuterów przemyka w każdą możliwą stronę. Ale zagubiony turysta może stanąć na środku i spojrzeć do przewodnika bez większego ryzyka śmierci pod kołami rozpędzonego motoroweru.

Na placu rozrzucone są pojedyncze stoiska ze świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy i cytryn - fenomenalna metoda na upał. Przemykają artystki oferujące Europejkom hennę, Berberowie starają się wydobyć od turystów opłatę za pokazy tresowanych małp. Ubrani w tradycyjne stroje z charakterystycznymi nakryciami głowy sprzedawcy wody oferują ochłodę, a ich woda może łatwo przykuć na resztę wyjazdu do toalety.


Plac to w dzień przede wszystkim punkt przecięcia się dróg z innych rejonów medyny. Wokół niego parę restauracji i sklepów. W jedną stronę rozciąga się nowocześniejszy deptak, w drugą szeroka aleja prowadząca obok hotelu Club Med poza mury starego miasta.


Ale prawdziwy Marrakesz jest w drugą stronę. Odwracam się plecami do luksusowych, zamkniętych za wysokimi murami hoteli i ruszam w medynę. W zaułki czasem szerokie na metr albo i mniej, otoczone budynkami z czerwonej gliny, od których Marrakesz otrzymał przydomek "czerwonego miasta".


A więc tu, w medynie są ludzie! Ten tłum, którego brakowało mi na Dżemaa el-Fna. Ten zgiełk, te tysiące rąk próbujących sprzedać mi wszystko od przypraw po wielbłądy. Ta ciągła obawa, że mój plecak okaże się łakomym kąskiem dla kieszonkowców, i ta rezygnacja, że i tak nic z tym nie zrobię.

Medyny w Marrakeszu nie da się opisać, nie da się sfotografować. Nie da się jej nawet przenieść na mapę - system adresów niby tu istnieje, ale jest tak nielogiczny, że nikt go w praktyce nie używa. Przekonuje się o tym szybko, próbując znaleźć mój riad - rodzaj pensjonatu, zajazdu, hotelik najczęściej z kilkoma pokojami.

Noc w riadzie kosztuje kilkanaście euro, a serwis nie ustępuje zwykle obiektowi co najmniej czterogwiazdkowemu. W niektórych można liczyć na śniadanie na dachu budynku, w innych na królewskie łoże, zawsze na świeżo parzoną miętową herbatę składającą się głównie z cukru.


Szukanie czegokolwiek na medynie przypomina film "Cube". Znajomość adresu jest równie nieprzydatna jak mapa. Mieszkańcy czasem wiedzą, o co się ich pyta, zwykle nie mają pojęcia, ale zawsze spróbują zaprowadzić (często licząc na jakiś bakszysz od turysty).


Do pierwszego riadu prowadzi mnie dwóch młodych Marokańczyków. Choć położony jest on tuż przy Dżemaa el-Fna, droga zajmuje nam godzinę. Czy celowo prowadzą naokoło, chcąc uzasadnić potrzebę wręczenia im bakszyszu? Może faktycznie po prostu się zgubili, przynajmniej sądząc z ich nerwowych telefonów do znajomych w trakcie drogi.


Choć zgiełk i ścisk w zaułkach medyny jest gigantyczny, czuję się tam jakoś dziwnie bezpieczny. W Maroku natarczywość sprzedawców jest jakby mniejsza, żerowanie na turystach jakby mniej nachalne - może dlatego, że marrakeszańska medyna jest też pełna tubylców, którzy przychodzą tu na zakupy. To miejsce żyje.


Ale prawdziwe życie zaczyna się dopiero po zmroku na Dżemaa el-Fna. Gdy palące słońce chowa się pod piaski pustyni, na głównym placu Marrakeszu nagle pojawiają się dziesiątki, może setki straganów z jedzeniem. Dżemaa zamienia się w gigantyczną kuchnię. Nad placem unosi się para z kotłów i grilli. Zjeść można tu wszystko, co ma do zaoferowania Maroko (czyli bez alkoholu i wieprzowiny) - od ślimaków i świeżych owoców po tażin (tagine) we wszystkich odmianach.


Tażin to forma przygotowania mięsa lub owoców morza. Są one gotowane na parze razem z ryżem lub kuskusem w charakterystycznym glinianym "garnku" o stożkowym kształcie. Danie, niestety, rozczarowuje moje przyzwyczajone do przypraw kubki smakowe, jest raczej mdłe, a krewetki, baranina i wołowina smakują niemal tak samo.


Nocna Dżemaa el-Fna to też muzyka. Stukotowi garnków i gwarowi rozmów nad dymiącymi tażinami towarzysza dźwięki tradycyjnej muzyki Berberów. To nie jest tylko atrakcja dla turystów. Część placu, której nie zajmują stragany z jedzeniem, przejmują grupki muzyków. Siedząc w kółku, otoczeni gromadą Arabów, Berberów i turystów, uprawiają oni magiczne jam sessions.


To nie tylko muzyka, to też opowiadania historii w niezrozumiałym dla mnie języku amazigh. Zanurzony w wibrujących dźwiękach żałuje, że nauka arabskiego idzie mi tak opornie - może wyłapałbym choć pojedyncze słowa. Arabski i amazigh są zupełnie różnymi językami, ale marokański dialekt arabskiego zaczerpnął trochę z języka Berberów.


Kilkunastominutowe opowieści, gdzie muzyka przeplata się ze słowami i z tańcem, pozostają w pamięci jako najlepsze wspomnienie z Marrakeszu. Gdy spektakl wygasa, jeden z Berberów zachęca słuchając do rzucenia kilku monet. Gdy uzbiera się ich wystarczająco, instrumenty znów idą w ruch. Marokańczycy i turyści dają tyle samo, bo tak samo zależy im na tym, by przedstawienie trwało do późnej nocy.


Z medyny w Marrakeszu nie chce się wychodzić, czasem nawet i tak nie wiadomo którędy. Jednak miasto to nie tylko stara część schowana za murami.


Medynę otaczają szerokie, nowoczesne ulice, przy których widać, że Marrakesz to dynamiczne miasto, popularne nie tylko wśród backpackerów, ale i zamożnych turystów oraz biznesmenów. To duże centrum uniwersyteckie i kulturalne. Jest tu mnóstwo parków i muzeów, każde warte odwiedzenia; stare meczety i madrasy świadczące o niemal tysiącletniej historii tego miasta.


Ale mimo wszystko, zwłaszcza przy krótkim pobycie w Marrakeszu, jakoś szkoda czasu na zwiedzanie. Jakoś ta nowsza część nie pasuje do tego, czego doświadczyło się w medynie. Pewnie warto poświęcić czas na atrakcje turystyczne. Ale ja wolałem dać się porwać atmosferze medyny i Dżemaa el-Fna, tej mieszance ruchliwych suków i magicznych wieczorów na placu.


Informacje praktyczne:

Kraj: Maroko. Polacy nie potrzebują wiz, do wjazdu wystarczy ważny paszport. Wiza algierska w paszporcie może spowodować dużo pytań ze strony pograniczników. Marrakesz położony jest mniej więcej w centrum Maroka, ok. 200 km od wybrzeża Atlantyku.


Transport: Marrakesz posiada duże lotnisko, na które bez problemu można dostać się liniami niskokosztowymi z Europy (easyJet, Norwegian, Ryanair). Nie ma bezpośrednich połączeń z Polski, ale możliwa jest podróż na jednej rezerwacji Norwegianem lub z niegwarantowaną przesiadką pozostałymi liniami. easyJet oferuje także loty z Berlina. Lotnisko obsługują też przewoźnicy tradycyjni: m.in. Lufthansa, British Airways, Swiss. Dojazd do Marrakeszu z innych części kraju jest bardzo prosty - kursują setki tanich autokarów (najlepsze, ale i najdroższe to CTM i Supratours), a z północy kraju do Marrakeszu wiedzie linia kolejowa.

Język: arabski (w dialekcie marokańskim, mocno różniącym się od innych) oraz francuski. Znajomość francuskiego bardzo pomaga np. przy negocjacji cen taksówek czy rezerwacji biletów na autokary.

Waluta: dirhamy. 1 MAD = ok. 0,4 PLN.

Polityka: Maroko to kraj autorytarny, rządzony przez niezbyt zwracającego uwagę na przestrzeganie praw człowieka króla Muhammada VI. Kraj jest też ostatnim kolonizatorem w Afryce - od 40 lat okupuje Saharę Zachodnią. W rozmowach należy unikać tematów politycznych, a szczególnie kwestii Sahary Zachodniej.


Zakwaterowanie: najlepsze są riady, niewielkie hotele prowadzone najczęściej przez rodzinę. Za jedną noc w takim obiekcie zapłacimy 50-100 zł. Najczęściej cena ta uwzględnia śniadanie, wiele riadów ma też własny hammam lub basen. Warto zdobyć wcześniej numer telefonu do riadu, bo niektóre bardzo trudno znaleźć w gąszczu uliczek w medynie. Polecamy: Riad John-Boy, a dla wymagających turystów pięciogwiazdkowy Hotel Dar Rizhane.

fot. Dominik Sipinski

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
kamiskl 2015-05-27 09:38   
kamiskl - Profil kamiskl
Fajny artykuł. Kręci mnie Marakesh choć trochę obawiam się o bezpieczeństwo. Arabskie kraje północnej Afryki w tym Maroko są na liście ostrzeżeń MSZ. Warto by o tym wspomnieć.
spooks 2015-05-25 01:03   
spooks - Profil spooks
Polecam Riad Andalla z tarasem, skąd przy śniadaniu ma się piękny widok na plac :)
adam7691 2015-05-24 10:48   
adam7691 - Profil adam7691
niestety nie mówię po francusku, chodziło mi raczej o bezpieczeństwo na ulicach, np. w porównaniu z Tunezją przed przewrotem.
 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy