5 pytań do... Mateusza Morawieckiego
LOT nie jest już skazany na wymarcie, bo ma dobrą, wieloletnią strategię, która jest skutecznie wdrażana - przekonuje w rozmowie z dziennikarzami Mateusz Morawiecki, wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę i nadzorujący LOT.
Reklama
W rozmowie z dziennikarzami podczas konferencji prasowej w Budapeszcie Mateusz Morawiecki, wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę, minister rozwoju i finansów, podkreślił, że LOT jest firmą, która się rozwija. Rejsy ze stolicy Węgier do Nowego Jorku i Chicago mają wprawdzie wymiar polityczny, bo wzmacniają współpracę krajów Trójmorza, ale to decyzja czysto biznesowa.
Według wicepremiera znalezienie inwestora dla LOT-u nadal wchodzi w grę, choć przewoźnik z kwartału na kwartał notuje coraz lepsze rezultaty.
Morawiecki zapowiedział też, że jeszcze w tym roku, a prawdopodobnie nawet latem, zapadną decyzje co do lokalizacji Centralnego Portu Komunikacyjnego. Inwestycja według konserwatywnych szacunków Ministerstwa Rozwoju ma kosztować od 30 do 35 mld zł, ale część tych środków mają zapewnić partnerzy prywatni. Morawiecki podkreśla, że priorytetem będzie zaangażowanie jak największej liczby podmiotów polskich przy tym projekcie.
Pytania zadawała grupa dziennikarzy, w tym Dominik Sipinski z Pasazer.com.
Pytanie: Panie premierze, jak pan ocenia dzisiejszą decyzję o uruchomieniu rejsów LOT-u z Budapesztu do Stanów?
Mateusz Morawiecki: To jest symboliczny i szczęśliwy dzień dla mnie, ponieważ jeszcze dwa-trzy lata temu LOT był praktycznie skazany na wymarcie. Dzisiaj pokazujemy, że Polacy potrafią zbudować rozwiązania biznesowe i operacyjne, które są sensowne w skomplikowanym otoczeniu środkowoeuropejskim. W końcu kraje Grupy Wyszehradzkiej mają różne interesy, ale ja zawsze staram się szukać tego, co nas łączy. W tym przypadku z naszymi bratankami, Węgrami udało się znaleźć bardzo dobre połączenie, dosłownie i w przenośni, z Nowym Jorkiem i Chicago. My będziemy mieli w tym bardzo duży interes, ale również będzie to się odbywało z korzyścią dla biznesu i turystyki węgierskiej. Pokazujemy, czym jest wymiar wyszehradzki i współpraca w ramach Trójmorza w wymiarze praktycznym.
Pytanie: Co się stało z LOT-em w ostatnim czasie, że nie jest już, jak pan mówi, skazany na wymarcie, ale się rozwija?
Mateusz Morawiecki: Bardzo dużo dobrego stało się od strony zarządczej, więc chciałbym podziękować pracownikom, kadrze zarządzającej, związkom zawodowym w Locie za zrozumienie dla strategii firmy. Nie da się prowadzić działalności w tak skomplikowanej branży jak lotnicza z perspektywą jednego roku, trzeba mieć perspektywę 5, 10, 15 lat. Przekonałem pana prezesa i zarząd LOT-u, że taką strategię powinni zbudować. Oni to zrobili, a to przynosi rezultaty już od kilku miesięcy. Kwartał po kwartale poprawiają się wszystkie współczynniki LOT-u. Spójna strategia połączona z umiejętnym jej wdrożeniem przynosi wymierne rezultaty.
Pytanie: Co dalej z LOT-em i czy firma potrzebuje inwestora?
Mateusz Morawiecki: Dzisiaj patrzymy na LOT w fazie jego ekspansji z ogromną nadzieją na to, że firma będzie docierała do nowych rynków na całym świecie. Rozmawiamy o współpracy z liniami indonezyjskimi, i są to rozmowy bardzo owocne. Oczywiście, zazwyczaj są to rozmowy na zasadzie wzajemności. Centralny Port Komunikacyjny może stać się hubem, a LOT operatorem ważnym dla wielu krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W strategii rozwoju zakładamy różne warianty i wariant z pozyskaniem inwestora również ciągle jeszcze leży na stole.
Pasazer.com: Panie premierze, jakie korzyści decyzja LOT-u o lotach do Stanów z Budapesztu przyniesie Polsce i polskiej gospodarce, pomijając wpływ na finanse samego przewoźnika?
Mateusz Morawiecki: Ponieważ LOT jest firmą państwową, to to, co jest dobre dla LOT-u, jest dobre dla Skarbu Państwa. Z tego wynika, że odniesiemy bezpośrednie korzyści. Ale nie trzeba też wielkiej wyobraźni, żeby dostrzec, że LOT latający z Budapesztu to symboliczne otwarcie nowej ery. Dotąd my sprzedawaliśmy i wyprzedawaliśmy nasze aktywa, a teraz rozpoczynamy erę, w której my ekspandujemy na nowe rynki, pokazujemy, że Polacy potrafią uruchamiać nowe konkretne połączenia, ale też tworzyć nowe modele biznesowe.
Pytanie: Czy jest to też decyzja polityczna?
Mateusz Morawiecki: Nie, to nie jest decyzja polityczna. Moje rozmowy z ministrem Szijjarto były bardzo twarde, ale były to normalne negocjacje gospodarcze, oczywiście z udziałem zarządów linii lotniczych i portów lotniczych, ale też przedstawicieli firmy MOL [węgierskiego państwowego koncernu paliwowego - red.], która była bardzo ważna ze względu na ceny paliwa, które są bardzo ważne dla każdej linii lotniczej.
Pytanie: Czy na tę decyzję LOT-u wpływ miały też ograniczenia w przepustowości Lotniska Chopina?
Mateusz Morawiecki: Nasza decyzja o rozpoczęciu wielkiej inwestycji w Centralny Port Komunikacyjny wiąże się właśnie z przepustowością Lotniska Chopina. W ciągu pięciu lat ta przepustowość zostanie praktycznie skonsumowana przez loty różnych linii. Dlatego szukamy różnych możliwości, w tym przypadku wykorzystując również naszą dynamikę biznesową i przedsiębiorczość wchodzimy na rynek węgierski. Ale jednocześnie staramy się zabezpieczyć nasze własne potrzeby w okolicach Warszawy i stąd decyzja o budowie CPK. Budapeszt nie będzie jednak zapasowym hubem dla LOT-u, to zbyt dużo powiedziane, bo dziś nie jesteśmy jeszcze na etapie, aby tak szeroko patrzeć na możliwości linii. Przecież jej flotą to wciąż tylko osiem Dreamlinerów. Dla nas podstawowym projektem jest CPK, nasza Gdynia, bijące serce komunikacyjne Polski.
Pytanie: Ile ostatecznie będzie kosztować CPK?
Mateusz Morawiecki: Najbardziej optymistyczne obliczenia mówią o 20-22 mld zł. My zakładamy konserwatywnie 30-33, może 35 mld zł, rozłożone na wiele lat i z udziałem inwestorów prywatnych. Chcemy współpracować z dużymi wykonawcami tego typu projektów, być może amerykańskimi, być może chińskimi, ale również oczywiście zachodnioeuropejskimi. Ale chcemy bardzo wyraźnie zaznaczyć obecność naszych wykonawców. Chcemy jak najszybciej wybrać lokalizację, aby uciąć spekulacje i rozpocząć konkretne prace nad zgodami środowiskowymi, budowlanymi, administracyjnymi i innymi. Chcemy, aby decyzje zapadły w tym roku, a nawet szybciej, nawet tego lata lub jesieni.
Pasazer.com: Panie premierze, stopniowo przejmuje pan coraz większą kontrolę nad infrastrukturą - koordynuje pan projekt CPK, wydłużenie kolejowej linii szerokotorowej na Śląsk. Czy to znaczy, że Ministerstwo Infrastruktury staje się zbędne?
Mateusz Morawiecki: Ministerstwo Infrastruktury wykonuje bardzo dobrą pracę. Ja, jako osoba, która koordynuję politykę gospodarczą w rządzie, pomagam ministrowi Andrzejowi Adamczykowi w niektórych tematach, w szczególności w CPK. Ale nasza praca zespołowa, niczym w drużynie piłkarskiej, opiera się na bardzo dobrej współpracy między panem ministrem Adamczykiem. Jego prace, jak chociażby obserwowane ostatnio przyspieszenie w kontraktowaniu prac na kolei, są bardzo efektywne. Cieszę się, że mogę współpracować z tak profesjonalnym ministrem.
fot. Ministerstwo Rozwoju