Ostatnie norweskiej bazy tchnienie...
Ustabilizowana... stagnacja
W tej konfiguracji - nie wróci, bo nie wszyscy przewoźnicy z wymienionych (i z niewymienionych) istnieją. Jednak wydawać by się mogło, że na rynku przewozów LCC w Polsce nastąpiła stagnacja, choć w pozytywnym – o ile da się w tym odnaleźć pozytywy – znaczeniu. Stagnacja, a właściwie stabilizacja, gdyż na dobre zakorzeniły się w Polsce takie linie, jak Ryanair, Wizz Air, Norwegian, mniej easyJet i Germanwings. I choć stagnacja ta, w zakresie ilości tanich przewoźników w Polsce trwa od dłuższego czasu, to tragicznie z ilością tanich kierunków, jakie oferują nam dziś wspomniani, nie jest; ilość ta jest nawet zadowalająca. Mimo, że z wymienionych pięciu linii, tylko dwie bazują swoje maszyny w naszym kraju.
Niejednokrotnie pisałem o specyfice działalności i sposobów na „zaistnienie w eterze” tanich linii lotniczych, które wożą pasażerów z Polski. Każdy z przewoźników ma tylu zwolenników, co przeciwników. Jednego te same zachowania irytują u przewoźnika X, inny te same zachowania, ale już u przewoźnika Y, zalicza in plus. Wyrazu, zwłaszcza dwóm przewoźnikom, których wymieniać nie trzeba, nie brakuje. Jednak wyjątkiem jest Norwegian.
Nie da się mówić źle...
Mimo, że to przewoźnik, który oferował i oferuje (jeszcze) ogromną jak na polskie warunki ilość połączeń, skupiając się przy tym na dwóch biegunach Europy. Norwegian zawiezie nas w niszowe, acz bardzo ciekawe zaułki Skandynawii, których w swojej ofercie nie ma żadna inna linia lotnicza operująca z Polski; to przewoźnik, który już kilka sezonów temu zaoferował dosyć odważne kierunki południowe i wcale nie mam na myśli „oczywistego Rzymu”. To przewoźnik, który w tym roku zaoferował swoim polskim pasażerom Burgas i – egzotyczną jak na segment LCC z Polski – Majorkę. To linia, która – jako jedyna tania regularna linia lotnicza w Polsce – konsekwentnie, choć sezonowo, utrzymuje bezpośrednie połączenia z Chorwacją czy Grecją; nie brakowało i nadal nie brakuje bardzo ciekawych, całorocznych kierunków hiszpańskich. To przewoźnik, który miniony rok zamknął rekordowym wynikiem przewozu pasażerów w całej historii swojego istnienia, przewożąc przez dwanaście miesięcy blisko 11 milionów podróżnych; w Polsce z usług norweskiej linii w 2009 roku skorzystało 560 tysięcy pasażerów.
I mimo faktu, że wymieniać pozytywnych aspektów można wiele, mimo faktu, że biorąc pod uwagę liczbę destynacji, jakie linia oferuje z polskich lotnisk, i mimo faktu, jak stabilną pozycję jako przewoźnik lotniczy ma w Europie – zwłaszcza w Skandynawii – jest to linia bez wyrazu, co zakorzeniło się w umysłach polskich podróżnych. Norwegian to linia niedoceniana, niezauważona, którą można opisać odważnym przymiotnikiem – wręcz nieznana; "statystycznemu pytanemu", proszonemu o podanie nazwy taniej linii lotnicze w Polsce, rzadko kiedy na myśl przychodzi skandynawski przewoźnik. Oczywiście, że Germanwings czy nawet easyJet to także linie, które „ledwo” istnieją w Polsce (niestety), ale porównując ich siatki połączeń z tą rodem z Norwegii, porównanie takie dzielą lata świetlne stawiając je na szali. Kogo za to winić?
Kogo winić za to, że Norwegian nie potrafił swojej bardzo dobrej jakości obsługi (w porównaniu z innymi tanimi liniami), rewelacyjnej siatki połączeń, historii i całej działalności przełożyć na sukces, sympatię i rozpoznawalność na poziomie Wizz Air czy Ryanair, którym miejscami brakuje i porządności, i jakości, i sumienności, i nierzadko dbałości o pasażera?
Wspomniałem, że w Polsce – mimo, że jeden z największych graczy, Ryanair, od lat obiecuje nam swoją bazę na polskim asfalcie – dzisiaj mamy tylko dwie bazy tanich przewoźników. I jeżeli irlandzki przewoźnik w najbliższych tygodniach nie spełni swojej obietnicy (a nic, póki co, na to nie wskazuje), tania linia lotnicza z bazą w Polsce będzie tylko jedna.
...To jednak nie dzieje się dobrze
- Ostatni lot w ramach bazy warszawskiej odbędzie się 29 sierpnia. Potem proszę przestrzec pasażerów, aby nie kupowali biletów na letnie kierunki linii Norwegian, mimo że są one w sprzedaży, bo te loty się nie odbędą - informuje nasz czytelnik na platformie "Daj Znać".
Nie jest to wielkie zaskoczenie, bo o takiej ewentualności już pisaliśmy, a dywagacje takie pojawiały się także w innych europejskich mediach. Wówczas nikt z przedstawicieli norweskich tanich linii lotniczych nie chciał się do tego przyznać, to oficjalne stanowisko w tej kwestii było tylko kwestią czasu.
- Strategicznym rynkiem dla Norwegian jest Skandynawia, tam Norwegian zdobywa coraz większy udział w rynku, a potencjał rozwoju wydaje się być większy niż obecne możliwości sprzętowe Norwegian. Dodatkowo porównanie rentowności polskich tras z rentownością tras skandynawskich wypada niestety niekorzystnie dla polskiego rynku i nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się zmienić w dającej się przewidzieć przyszłości. W przypadku spółki giełdowej, jaką jest Norwegian, rozwój i rentowność to priorytety. W związku z tym zarząd Norwegian w Oslo podjął decyzję o optymalizacji siatki połączeń i przeniesieniu samolotu stacjonującego w Warszawie do innej bazy w Skandynawii - pisze w oficjalnym komunikacie Jarosław Święcki, dyrektor generalny Norwegian Air Shuttle Polska.
Jak niemal każda informacja prasowa Norwegiana, choć to „grzeszki” wszystkich linii lotniczych, przesycona jest aspektami pozytywnymi, choć informuje o rzeczach negatywnych. Różnica jest taka, że dotąd wszelkie chwalebne informacje rozsyłane były z uporem maniaka, powielane wielokrotnie, to tym razem oficjalne stanowisko otrzymaliśmy dopiero wówczas, gdy zaczęliśmy dopytywać o szczegóły dotyczące informacji, jakie uzyskiwaliśmy już od dłuższego czasu. Sukcesem jest to, że na tym etapie nikt z Norwegian się tego, co już nieuniknione, nie wypiera. Niestety, w systemie przewoźnika nadal można dokonywać zakupów na jesienne miesiące w kierunkach południowych, co tylko wprowadza w błąd niczego nieświadomych pasażerów, narażając ich na problemy.
Polecimy na północ. Na razie.
Wszystkie trasy Norwegian ze Skandynawii do Warszawy, Gdańska, Szczecina oraz Krakowa, pozostają w rozkładzie, ale od września 2010 roku, obsługiwane będą przez samoloty operujące z baz w Skandynawii. W związku z tym, z końcem sierpnia do Skandynawii przebazowany zostanie Boeing 737, stacjonujący obecnie w Warszawie.Sam fakt ograniczenia obecności linii Norwegian w Polsce, także brak bazy przewoźnika w Warszawie, pośród społeczeństwa pewnie nie zostanie nawet zauważony. Oferowanych przezeń destynacji południowych, zabraknie; ufamy, że zgodnie z obietnicą, Norwegian nie ograniczy tras i ilości połączeń do Skandynawii. Pytanie, czy sytuację tę umiejętnie i skutecznie dla nas, pasażerów, zagospodarują pozostali w Polsce przewoźnicy lotniczy, zwłaszcza ci z segmentu tanich linii lotniczych? A może zagospodarowaniu "warszawskiej niszy" podejmie się przewoźnik, który do Polski zagląda niechętnie, lub nie zagląda wcale?