Ryanair: Bilety będą kiedyś za darmo
- Przyjdzie czas, że same bilety lotnicze będą kosztowały kilka euro lub będą zupełnie za darmo, a zarabiać będziemy tylko na usługach dodatkowych - zapowiedział podczas konferencji Future Travel Experience Michael O'Leary, prezes Ryanaira.
Reklama
Michael O'Leary podsumował pierwszy dzień konferencji Future Travel Experience w Dublinie, w której uczestniczył również reporter Pasazer.com. Wydarzenie było poświęcone głównie zmieniającym się trendom w obszarze obsługi pasażerów, produktu linii lotniczych i sposobów generowania przychodów z usług dodatkowych. W swoim wystąpieniu O'Leary podkreślił, że dla Ryanaira usługi dodatkowe to coraz ważniejsze źródło wpływów.
- Na razie mówimy jeszcze o usługach dodatkowych, takich jak rezerwacja hoteli, parkingów czy wynajem samochodów. Ale przyjdzie czas, że to linia lotnicza będzie usługą dodatkową dla całej reszty. Ryanair Labs [spółka-córka Ryanaira odpowiedzialna za innowacje technologiczne - red.] będzie naszą działalnością główną, a sam Ryanair poboczną - powiedział O'Leary.
Irlandczyk, przemawiając w swoim zwykłym, barwnym stylu, pełnym bardzo dosadnych określeń konkurentów, przypominał, że jego linia ma stać się "Amazonem podróży". Oznacza to możliwość kupienia za pośrednictwem Ryanaira szerokiej gamy usług związanych z podróżowaniem, nie tylko samego przelotu ani usług dodatkowych w samolocie czy na lotnisku.
Już teraz ponad połowa wszystkich klientów Ryanaira wykupuje co najmniej jedną usługę dodatkową. W roku rozliczeniowym od kwietnia 2016 r. do marca 2017 r. 27 proc. wszystkich przychodów Ryanaira pochodziło z usług dodatkowych. O'Leary ocenił, że w przyszłości część pasażerów może być w stanie polecieć całkowicie za darmo, jeśli zarządzanie przychodami dodatkowymi będzie się dobrze rozwijało.
O'Leary zaznaczył, że Ryanair chce oferować jak najwięcej usług bezpośrednio. W jego ocenie korzystanie z jakichkolwiek pośredników jest zbędne. Na razie toleruje jednak poddostawców usług, których sama linia nie jest w stanie zaoferować, takich jak Cartrawler, który obsługuje wynajem samochodów w ramach Ryanair Car Hire.
- Musimy pozbyć się zachłannych pośredników, takich jak Expedia czy Booking.com, bo oni z jednej strony zdzierają pieniądze z linii lotniczych czy właścicieli hoteli, a z drugiej - z klientów. Agenci podróży i globalne systemy sprzedaży to najbardziej bezużyteczne usługi znane ludzkości. Pasażerowie będą rezerwować hotele za darmo przez stronę Ryanaira i pozbędziemy się zbędnych pośredników - zapowiedział O'Leary.
Prezes Ryanaira dodał, że podobnie jest z lotniskowym handlem. W jego ocenie, operatorzy sklepów na lotniskach płacą zbyt wysokie prowizje portom lotniczym - które, według O'Leary'ego - są "wielkimi, tłustymi, głupimi i bezużytecznymi" monopolami. Aby zmienić ten model, szef linii chce przesunąć handel do internetu, czyli na stronę Ryanaira. Pasażerowie dzięki temu będą mogli zamówić produkty z dostawą do domu lub hotelu, nie będą musieli dźwigać zakupów na pokład, a operatorzy sklepów będą mogli obniżyć ceny.
- Zaczęliśmy od nisko wiszących owoców, łatwych do zebrania. Hoteli, transferów, samochodów. Jak rozwiniemy dobrze tę działalność, pójdziemy dalej - powiedział O'Leary.
O'Leary położył też duży nacisk na personalizację oferty. Zaznaczył, że dzięki kontom MyRyanair na stronie linii i aplikacji mobilnej przewoźnik może coraz lepiej dostosowywać się do potrzeb indywidualnych pasażerów. Już teraz Ryanair wykorzystuje geolokalizację, aby dostarczać pasażerom informacje o ofertach specjalnych na telefon lub pytać ich o opinię. Linia jest w lepszej pozycji niż pośrednicy, bo to ona ma dane pochodzące bezpośrednio od podróżnych.
- W przyszłości będziemy tak dobrze znali naszych pasażerów, że zaproponujemy im korzystne ceny oraz oferty specjalne nawet zanim zdążą pomyśleć, że chcieliby dokądś polecieć - obiecał O'Leary.
O'Leary dodał, że nie boi się konkurencji tzw. market disruptors, czyli firm w stylu Airbnb czy Ubera. Podkreślił, że podstawą usługi podróży jest i pozostaje przelot.
- Dopóki jakiś mądry gówniarz w Kalifornii nie wymyśli sposobu na teleportację w stylu Star Treka, to my pozostaniemy w biznesie. A mamy najniższą bazę kosztową w branży i nikt jej nie jest w stanie pobić. Co prawda linie lotnicze są podatne na robienie głupich rzeczy, ale jeśli nie zrobimy czegoś naprawdę głupiego, to nie stracimy tej przewagi. A nigdy nie zrobimy niczego, co pogarszałoby nasze koszty - przekonywał O'Leary.
Z tego powodu linia nie zamierza instalować na pokładach samolotów Wi-Fi. Biorąc pod uwagę krótki średni czas lotu Ryanaira, wynoszący nieco ponad godzinę, pasażerowie nie byliby skłonni płacić za tę usługę. Według O'Leary'ego urządzenia do transmisji Wi-Fi zwiększają spalanie samolotu o 4 proc., co generuje w skali roku wielomilionowe koszty. Szanse na odzyskanie tych pieniędzy są niewielkie - O'Leary przekonuje, że podróżni ściągają na swoje urządzenia filmy czy muzykę przed lotem, nie ma też nadziei na wzrost sprzedaży pokładowej dzięki wykorzystaniu Wi-Fi.
Pytany o to, czy nie boi się, że prawdziwy Amazon wejdzie na rynek podróży lotniczych i tym samym zburzy plan Ryanaira, by stać się "Amazonem podróży", O'Leary nie wyraził zaniepokojenia.
- Nikt nie jest w stanie zbudować linii o naszej skali i kosztach. Nawet jeśliby kupili któregoś z naszych konkurentów, to ich koszty będą wyższe - przekonywał Irlandczyk.
O'Leary przewiduje, że w efekcie tych zmian wkrótce serwisy takie jak Google (w tym Google Flight) czy Expedia będą płaciły Ryanairowi za możliwość korzystania z jego usług.
Prezes Ryanaira, który kilka lat temu sam stwierdził, że bycie miłym dla klientów się opłaca, nie zamierza jednak dążyć w nieskończoność do poprawy oceny wśród pasażerów.
- Nie ma czegoś takiego jak całkowita satysfakcja klientów, dlatego program Always Getting Better pewnie nigdy się nie skończy. Ale dla mnie zadowolenie klientów nie jest też celem ostatecznym. Mam najniższe ceny, więc nie muszę rywalizować poziomem satysfakcji. A jeśli pasażerowie mają bardzo niskie oczekiwania i potem okazuje się, że lot jest całkiem w porządku, to są tym bardziej zadowoleni - powiedział O'Leary.
fot. Dominik Sipinski