BA: Przepraszam, ja chciałem do Dusseldorfu...
Do niecodziennej sytuacji doszło wczoraj podczas lotu maszyny BAe 146-200, popularnie zwanej Jumbolino, która wykonywała dla British Airways połączenie z Londynu do Dusseldorfu. Po kilkudziesięciu minutach w powietrzu samolot dotarł do celu, ale okazał się nim Edynburg…
Reklama
Choć dystans dzielący Londyn i Dusseldorf jest podobny do
tego, który trzeba pokonać między stolicami Anglii i Szkocji jest podobny (odpowiednio
480 i 534 km) to pierwsza trasa prowadzi na wschód, zaś druga na północ. Jednak
to nie kierunek był przyczyną pomyłki, która na długo zapisze się w historii
lotnictwa. Co ciekawe, błąd został zauważony przed lądowaniem w Edynburgu, gdy
kapitan samolotu powiadomił pasażerów, że już za kilkanaście minut będą stąpać
po szkockiej ziemi. Pasażerowie pomylonego lotu byli początkowo przekonani, że
pilot zapowiadający rychłe lądowanie w Edynburgu żartuje. Gdy jednak okazało
się to prawdą zwrócili personelowi pokładowemu uwagę, że to chyba pomyłka, bo
chcieli dotrzeć do Dusseldorfu. Załoga nie dowierzając w rozgrywający się
scenariusz poprosiła o podniesienie ręki tych pasażerów, którzy spodziewali się
podróży do niemieckiego miasta. Jak łatwo się domyślić, ręce podnieśli wszyscy.
Linie lotnicze British Airways, które zorganizowały lot,
przerzuciły odpowiedzialność za pomyłkę na WDL Aviation, niemiecką firmę, która
realizowała tę operację w ramach usługi wet-lease dla BA CityFlyer, lokalnego
przewoźnika w strukturze brytyjskiego giganta. Winne całego zamieszania okazały
się dokumenty przygotowane na lot przez biuro WDL odpowiedzialne za planowanie
operacji. Jego pracownicy złożyli plan lotu na inną trasę i taki przekazali
pilotom, którzy przyzwyczajeni są do nieoczekiwanych zmian nawet na kilka chwil
przed startem. Tutaj o pomyłkę było o tyle łatwiej, że lot wykonywać miała
wyczarterowana załoga innego operatora, dla której standardem jest praca wedle
zaaranżowanych przez firmowe biuro operacyjne warunków. Prawdopodobnie w ogóle
nie musieli być wcześniej zainteresowani tym gdzie lecą, wychodząc z założenia,
że za trasy które mieli wczoraj pokonywać zostały zaplanowane starannie.
- Pilot stwierdził, że nie ma pojęcia jak mogło do tego
dojść - powiedziała Sophie Cook, jedna z pasażerek podróżująca co tydzień na
trasie z Londynu do Dusseldorfu. - Dodał, że nigdy wcześniej coś takiego się
nie przytrafiło, i że wraz z resztą załogi rozważają możliwe rozwiązania
problemu.
Ostatecznie samolot wylądował w Edynburgu i oczekiwał tam
dwie i pół godziny, podczas których uzupełniono między innymi zapas paliwa.
Następnie maszyna odleciała do Dusseldorfu. Lot z Edynburga odbył się pod niezmienionym
znakiem wywoławczym, tak jakby w stolicy Szkocji doszło tylko do
międzylądowania. Cook dodała też, że po lądowaniu w Edynburgu toalety były
zablokowane, a na pokładzie skończyły się przekąski, co wywołało nieco napiętą
atmosferę. Inny z pasażerów, Son Tran, napisał na Twitterze do British Airways,
że choć sama idea jest dość ciekawa, to jednak nie sądzi aby ktokolwiek z
podróżujących na pokładzie planował i chciał brać udział w tego typu loterii.
- Przeprosiliśmy naszych pasażerów za zaistniałą
sytuację, a z każdym z nich będziemy się jeszcze kontaktować indywidualnie - powiedział rzecznik British Airways.
Pasażerowie lotu z Londynu do Dusseldorfu przez Edynburg
będą teraz mogli ubiegać się o rekompensatę
wysokości 250 euro zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego nr
261/2004 mówiącym o przyznawaniu odszkodowań za opóźnione loty. Samolot dotarł
do celu po 5 godzinach i 20 minutach, podczas gdy normalnie czas podróży wynosi
około godziny. Zarówno British Airways jak i WDL Aviation rozpoczęły
wyjaśnianie przyczyn pomyłki.
- Pracujemy wspólnie
z władzami, aby wyjaśnić jak mogło dojść do tak nieszczęśliwego pomylenia tras - ogłosił WDL. - Pragniemy podkreślić, że bezpieczeństwo pasażerów nie zostało
narażone na żadnym etapie.
fot. wikimedia, flightradar24.com