Felieton: Bliżej Tatr czy Bałtyku?
Reklama
Od dawna zapowiadana, obiecywana, wyczekiwana, pewnie też przez niektórych wymarzona – pierwsza baza Ryanaira w Europie Środkowo – Wschodniej. Już jutro Michael O’Leary przetnie wszelkie spekulacje. Już jutro rozczaruje jednych, innych zaskoczy, innych rozśmieszy a jeszcze innych zezłości mówiąc, że to ani Kraków, ani Bratysława. Science fiction?
Od kilku miesięcy „mówi się”, że to któreś ze wspomnianych miast. Choć serce nakazuje wierzyć, iż Kraków, rozum podpowiada, że Bratysława. Tylko dlaczego? Czy aby nie tylko dlatego, że tak się mówi i do końca nie wiadomo, kto zaczął?
Nawet, jeśli ktoś „prominentny” z Irlandii, to akurat rewelacje najbardziej zainteresowanych nauczyliśmy się już skutecznie przesiewać przez sito. I to takie z oczkami, jak pięciozłotówki.
I także w związku z powyższym, choć Polakom baza Ryanaira należy się jak psince kostka, O’Leary jej nam nie da. Bo za co? Za kilkuletnie wypełnianie nierzadko po brzegi samolotów na dochodowych, wyspiarskich kierunkach? Za pozbawione szemrania wykonywanie przelewów z samorządowych kas, w nagrodę za łaskawą obecność ogonków z harfą na regionalnych lotniskach? Bynajmniej.
A za co bazy nie otrzyma Bratysława? Tego nie wiem, acz ich przegrana w tym dziwnym wyścigu sprawi, że „nasza porażka” mniej zaboli. Bo jeśli nie słowacka stolica, to także nie dawna stolica Polski, ani też nie Poznań. Nawet nie Bydgoszcz, gdzie jeśliby miały się zlecieć wszystkie ostatnio zapowiadane tam linie lotnicze, w kolejce do kołowania na pas samoloty ustawiać musiałyby się już na przedmieściach Torunia.
Ryanair używa dwóch typów maszyn: Boeingów i kaczek. Dziennikarskich. Jutro na konferencję prasową szef linii uda się którą z dwóch maszyn? I czy aby jedna z nich nie została „wypuszczona” już dziś…?
W związku z tym, jeśli O’Leary ogłosi bazę tam, gdzie mówi się, że jutro będzie, będzie to bardzo miłe zaskoczenie. Jeśli tam będzie, co jednoznaczne będzie, że nie będzie go w Bratysławie. Czy będzie?
Od kilku miesięcy „mówi się”, że to któreś ze wspomnianych miast. Choć serce nakazuje wierzyć, iż Kraków, rozum podpowiada, że Bratysława. Tylko dlaczego? Czy aby nie tylko dlatego, że tak się mówi i do końca nie wiadomo, kto zaczął?
Nawet, jeśli ktoś „prominentny” z Irlandii, to akurat rewelacje najbardziej zainteresowanych nauczyliśmy się już skutecznie przesiewać przez sito. I to takie z oczkami, jak pięciozłotówki.
I także w związku z powyższym, choć Polakom baza Ryanaira należy się jak psince kostka, O’Leary jej nam nie da. Bo za co? Za kilkuletnie wypełnianie nierzadko po brzegi samolotów na dochodowych, wyspiarskich kierunkach? Za pozbawione szemrania wykonywanie przelewów z samorządowych kas, w nagrodę za łaskawą obecność ogonków z harfą na regionalnych lotniskach? Bynajmniej.
A za co bazy nie otrzyma Bratysława? Tego nie wiem, acz ich przegrana w tym dziwnym wyścigu sprawi, że „nasza porażka” mniej zaboli. Bo jeśli nie słowacka stolica, to także nie dawna stolica Polski, ani też nie Poznań. Nawet nie Bydgoszcz, gdzie jeśliby miały się zlecieć wszystkie ostatnio zapowiadane tam linie lotnicze, w kolejce do kołowania na pas samoloty ustawiać musiałyby się już na przedmieściach Torunia.
Ryanair używa dwóch typów maszyn: Boeingów i kaczek. Dziennikarskich. Jutro na konferencję prasową szef linii uda się którą z dwóch maszyn? I czy aby jedna z nich nie została „wypuszczona” już dziś…?
W związku z tym, jeśli O’Leary ogłosi bazę tam, gdzie mówi się, że jutro będzie, będzie to bardzo miłe zaskoczenie. Jeśli tam będzie, co jednoznaczne będzie, że nie będzie go w Bratysławie. Czy będzie?