Czy patroni pomagają polskim lotniskom?

29 marca 2024 09:00
Rodzina Ulmów została patronem 11 polskiego lotniska. Nowe imię portu w Jasionce nie jest jednak łatwe do promocji.
Reklama
W ubiegłą niedzielę (24.03) patronem portu lotniczego w Rzeszowie została Rodzina Ulmów, której członkowie, równo 80 lat wcześniej, zostali rozstrzelani przez niemieckich żandarmów za ukrywanie Żydów. Po uroczystości nadania portowi w Jasionce imienia Rodziny Ulmów już tylko cztery polskie lotniska nie posiadają patronów. Są to: Port Lotniczy Lublin, Port Lotniczy Zielona Góra, Mazowiecki Port Lotniczy Warszawa-Modlin oraz Port Lotniczy Olsztyn-Mazury.


W ostatnim pięcioleciu to już trzeci port, który zyskuje opiekunów. W czerwcu 2021 r. katowickim Pyrzowicom nadano imię śląskiego, międzywojennego polityka, Wojciecha Korfantego. Wcześniej, bo w maju 2019 r., lotnisko na Sadkowie w Radomiu (wtedy jeszcze w budowie) otrzymało nazwę Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976 r.

Wśród 11 nazwanych już portów, poza patronami wymienionymi wyżej, dominują muzycy (Fryderyk Chopin, Henryk Wieniawski i Ignacy Paderewski), ale są obecni również naukowiec, pisarz oraz przywódcy religijni i związkowi (Mikołaj Kopernik, Władysław Reymont, Jan Paweł II i Lech Wałęsa) Jedyną organizacją patronującą lotniskom w Polsce jest NSZZ Solidarność, którego imię nosi szczeciński port lotniczy.

Nadawanie patronów lotniskom nie jest oczywiście wymysłem polskim Wiele dużych lotnisk na świecie posiada opiekunów wywodzących się ze sfery polityki (Charles De Gaulle w Paryżu, John Fitzgerald Kennedy w Nowym Jorku czy Adolfo Suarez w Madrycie), sztuki (Leonardo da Vinci w Rzymie, John Lennon w Liverpoolu czy Albrecht Dürer w Norymberdze) lub lotnictwa (Henri Coandă w Bukareszcie, Sabiha Gökçen w Stambule czy Santos Dumont w Rio de Janeiro).

Również honorowanie żyjących (tak jak w przypadku Gdańska, a w latach 1995-2005 r. Krakowa) poprzez nadanie ich imion lotniskom nie jest tylko polskim zwyczajem. Swoje porty lotnicze posiada była para prezydencka Bill i Hillary Clintonowie (Little Rock), piłkarz Cristiano Ronaldo (Madera) czy była królowa Niderlandów Beatrycze (Aruba). Zdecydowanie rzadziej nadawane są nazwy związane z konkretnymi wydarzeniami lub organizacjami. Porty lotnicze w Szczecinie i Radomiu są pod tym względem wyjątkowe.


Czemu jednak służy ta, w sumie, dość powszechna praktyka?

Z ogólnego punktu widzenia można wymienić pięć podstawowych celów przypisywania protektorów portom lotniczym.
  1. Nadanie imienia jakiejś infrastrukturze lotniskowej jest uhonorowaniem zasług osób, które wniosły znaczący wkład w historię danego kraju. Najczęściej docenia się wybitnych polityków, którzy odegrali ważne role w rozwoju lub przemianach danego społeczeństwa.
  2. Trochę innym celem może być upamiętnienie osiągnięć i wkładu określnej osoby lub osób, co zapewni, że ich dziedzictwo lub czyny nie zostaną zapomniane i pozostaną świadectwem dla przyszłych pokolenia.
  3. Patroni mogą również wzmacniać lokalną tożsamość i dumę. Uświetnienie postaci związanych z danym regionem łączy lotnisko z okoliczna społecznością, budując poczucie przynależności jej mieszkańców.
  4. Przypisanie imienia znanej osoby do portu lotniczego może służyć jako jedno z narzędzi public relations do budowania marki lotniska. Odpowiedni patron czy patroni mogą pomóc przyciągnąć uwagę i wygenerować pozytywny odbiór, szczególnie jeśli dana osoba ma dobrą reputację lub jest powszechnie szanowana.
  5. W niektórych przypadkach nazwy portów lotniczych mogą pochodzić od darczyńców, którzy udzielili znacznego wsparcia finansowego na budowę, rozbudowę lub konserwację lotniska. Nadanie imienia takich osób może być sposobem na docenienie ich wkładu i zachęcenie do przyszłych darowizn.
Z punktu widzenia spółek zarządzających lotniskami najważniejsze wydają się dwa ostatnie cele. W Polsce podstawowym jest cel czwarty, bo na prywatnych darczyńców lotniska nad Wisłą raczej liczyć nie mogą.

Jak wygląda budowanie marki na patronach polskich lotnisk?

Bez wątpienia najsolidniejszą markę na imieniu Fryderyka Chopina zbudowały Polskie Porty Lotnicze (PPL). Genialny pianista patronuje stołecznemu Okęciu od 2001 r. skutecznie wtapiając się w nazwę portu. W dużej mierze jest to zasługa PPL, który zapewnił nazwie „Lotnisko Chopina” ochronę prawną i przeprowadził odpowiednie działania marketingowe. Nic więc dziwnego, że obecnie pasażerowie często mówią o lądowaniu na Chopinie.


Po Chopinie chyba najlepiej z portami lotniczymi w Krakowie i Gdańsku kojarzą się Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Jednak pomimo, że obaj są znani na całym świecie i ściśle związani z regionami, w których leżą ich lotniska, to mało kto powie, że startuje z Jana Pawła II czy z Wałęsy. Ma to prawdopodobnie związek z faktem, że papież Polak został kanonizowany i jest postacią pomnikową, a były prezydent, choć w umiarkowanym stopniu, to jednak funkcjonuje nadal w polskiej polityce.

Dobrze z regionem i portem kojarzy się również Korfanty, ale jego wybór na patrona lotniska w Pyrzowicach trzy lata temu był tak przewidywalny, że aż nudny. Szkoda, że nie został wybrany inny protektor, bo śląski polityk ma już wiele obiektów i organizacji (ulice, pomnik, akademia, instytut, festiwal itp.), które go upamiętniają.

Zdecydowanie gorzej wypadają inni patroni. Co prawda opiekun portu w Łodzi, Reymont, jest powiązany z miastem włókniarek autorstwem „Ziemi Obiecanej”, ale nagrodę Nobla otrzymał za powieść „Chłopi”. Z kolei Wieniawskiego z Poznaniem wiąże tylko konkurs skrzypcowy jego imienia, który odbywa się od 89 lat w stolicy Wielkopolski. Natomiast skromne związki Kopernika z Wrocławiem znają głównie historycy, a Paderewski z Bydgoszczą kojarzy się bardziej niż słabo.

Z powyższego wynika, że dobry patron lotniska powinien mieć kilka podstawowych cech:
  • być powszechnie znany na całym świecie;
  • mieć realne związki z regionem, w którym mieści się infrastruktura lotniskowa;
  • budzić przyjemne odczucia wśród pasażerów;
  • nie posiadać zbyt pomnikowego wizerunku;
  • być osobą nieżyjącą.
Wszystkie te cechy spełnia wyłącznie Chopin i stąd, poza wysiłkami marketingowymi PPL, wynika sukces marki zbudowanej na jego imieniu.


Czy można zatem zbudować markę na ostatnio nadanej nazwie lotnisku w Rzeszowie?

Pomyślne zbudowanie marki na historii Rodziny Ulmów będzie trudne. Co prawda ich związek z regionem jest niepodważalny, ale wiedza o ich bohaterstwie nie jest powszechna i dla większości podróżnych będzie wymagała wyjaśnienia. W dodatku tragedie II Wojny Światowej nie należą do przyjemnych wspomnień i zdecydowana większość pasażerów nie pragnie ich rozpamiętywać. Wreszcie męczennicy kojarzą się silnie z pomnikami, gdzie zazwyczaj jest ich miejsce.

Wydaje się zatem, że podobnie jak w przypadku Radomia, nazwa rzeszowskiego lotniska zaspokaja przede wszystkim potrzeby upamiętnienia bohaterów oraz wzmocnienia lokalnej tożsamości i budowania dumy mieszkańców regionu. Szkoda, że sam port na nowej nazwie niewiele skorzysta.

Rodzinę Ulmów należy bez wątpienia honorować, niemniej są inne sposoby i inne obiekty nadające się lepiej do zrealizowania tego celu. Wpisanie lotniska w Jasionce w narrację polityki historycznej nie jest najlepszym pomysłem. Martyrologia na lotnisku słabo się sprzedaje.

Fot.: Materiały prasowe

Ostatnie komentarze

 - Profil gość
Reklama
Kup bilet Więcej
dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Wizy
Rezerwuj hotel
Wizy
Okazje z lotniska

dorośli
(od 18 lat)
młodzież
(12 - 18 lat)
dzieci
(2 - 12 lat)
niemowlęta
(do 2 lat)
Rezerwuj hotel
Wizy