Paliwowe czarne wizje O'Leary'ego
Szef irlandzkiej linii jednocześnie zapewnia, że jego linia na podstawie umów hedgingowych do końca marca 2008 ma zapewnione 90% dostaw ropy w cenie 65 dolarów za baryłkę, podczas gdy cena rynkowa wynosi obecnie ponad 92 dolarów. Tyle za baryłkę musi płacić konkurencja.
- SkyEurope prawdopodobnie zbankrutuje. Wizz Air, ciężko powiedzieć. A hiszpańskiego Vuelinga, nie wziąłbym go nawet gdybym dostał go w prezencie - ironizuje O'Leary.
Wtóruje mu Tomasz Kułakowski - dyrektor sprzedaży i marketingu Ryanair w Europie Środkowej.
- Michael O'Leary ma całkowitą rację. Mogę tylko dodać, że żadna z wymienionych linii nie ma szans w konkurencji z niskimi cenami i najlepszą jakością usług oferowanych przez Ryanair - bez znaczenia ile kto będzie płacił za paliwo - przekonuje Kułakowski.
Czarnych wizji nie chcą komentować w SkyEurope.
- Silnie kontynuujemy rozwój z nowootwartym zimowym rozkładem lotów. Dopóki mamy przychody w euro, dopóty nie będziemy spekulować o dolarze amerykańskim, ani w żaden sposób komentować wypowiedzi pana O'Leary'ego - ucina krótko Tomáš Kika rzecznik prasowy SkyEurope.
Pierwszy raz w historii cena "czarnego złota" przekroczyła próg 90 dolarów w drugiej połowie października. Poprzedni próg 80 dolarów został pokonany w
połowie września, a 70 dolarów jeszcze ponad rok wcześniej po huraganach, które zniszczyły rafinerie nad Zatoką Meksykańską. W maju 2005 baryłka kosztowała
tylko 50 dolarów.
W przeciągu dwóch i pół roku cena ropy wzrosła 85%.
Dziś sytuację ratuje umacniająca się złotówka.
- Na ceny paliw patrzymy również przez pryzmat kursu dolara, którego słabnąca wartość względem złotówki znacznie zmniejsza niekorzystny efekt wzrostu cen
paliw - mówi Kamil Wnuk z Centralwings.
Po uwzględnieniu spadku wartości dolara wobec złotówki wzrost cen wyniósł 43%.
Litr ropy kosztuje obecnie 58 centów (1,45 PLN), Ryanair zapewnia, iż kupuje ją za 41 centów (1,02 PLN) - to aż 17 centów (0,43 PLN) mniej
na litrze niż konkurencja.
Także polski Centralwings pilnie śledzi zmiany cen paliw.
- Cały czas spółka prowadzi działania mające na celu minimalizowanie wpływu cen na ceny biletów i koszty działania spółki - przekonuje Kamil Wnuk z
Centralwings.
Spółka Centralwings jako jedna z niewielu przewoźników niskokosztowych wprowadziła opłatę paliwową w wysokości 22 zł.
Drastycznych skutków wzrostu cen paliwa nie obawia się Wizz Air.
- Wzrastające ceny paliwa dotkną wszystkich graczy, ale najbardziej uderzą w tych którzy mają wysokie koszty, operują starymi samolotami, posiadają małe
maszyny i mają niski współczynnik obłożenia - prognozuje Natasa Kazmer rzecznik prasowy Wizz Air
Według Kazmer węgierski przewoźnik sprosta wzrastającym cenom paliwa.
- Jesteśmy najbardziej efektywnym po względem niskich kosztów przewoźnikiem w Europie Środkowo-Wschodniej - uspokaja Kazmer. - Operujemy bardzo młodą flotą
Airbusów A320, samolotów charakteryzujących się m.in. najbardziej ekonomicznym zużyciem paliwa w swojej kategorii. Średni współczynnik obłożenia lotów wynosi
84% - dodaje.
Kamil Wnuk z Centralwings jest przekonany, iż wcześniej czy później wzrost cen dotknie wszystkich przewoźników.
- Rosnące ceny ropy prędzej czy później dotkną zarówno nas jak i każdego innego przewoźnika. Oczywiście spółki prowadzące działania hedgingowe, które w
pewnym zakresie redukują negatywne efekty wzrostu cen paliw, odczują efekty wzrostów później - dodaje.
Także Norwegian od dawna zabezpiecza się poprzez operacje hedgingowe zarówno przed zmianami cen paliwa lotniczego, jak i przed zmianami kursu walutowego.
- Zabezpieczone jest okolo 50% planowanych rocznych zakupów paliwa. Oczywiście transakcje hedgingowe kosztuja, ale per saldo są bardzo korzystne, gdyż stabilizują koszty, w tym przypadku paliwa - wyjaśnia Marek Sławatyniec z agencji Aviareps, reprezentującej Norwegian Air Shuttle w Polsce.
- Czy O'Leary ma racje?
Na pewno o tyle, że wyższe koszty paliwa istotnie ograniczają szansę na przetrwanie tych wszystkich, którzy są trwale deficytowi, a to właśnie linie wymienione przez O'Leary' ego - uważa Sławatyniec.
Sławatyniec uważa także, że potentaci europejskiej branży low-cost, tacy jak Ryanair, Easyjet, Air Berlin i Norwegian, znajdą się w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż zarówno pod wzgledem kosztów jednostkowych, jak i wpływów jednostkowych biją całą resztę na głowę.
- Poza tym dużo lepiej od pozostałych potrafią się zabezpieczać przed zmianami cen paliwa - dodaje.
Paweł Cybulak