Największe linie nie boją się Brexitu
Lotnictwo radziło sobie z większymi kryzysami w światowej gospodarce i polityce, więc poradzi sobie też z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - zgodnie twierdzili prezesi największych europejskich linii podczas szczytu organizacji Airlines For Europe (A4E).
Reklama
- Po Brexicie nic nie zmieni się w ciągu jednego dnia, a bardzo wiele zależy od tego, jakie będą teraz nowe wynegocjowane zasady współpracy Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej - podkreśliła w trakcie spotkania w Brukseli, na którym obecny był też reporter Pasazer.com Carolyn McCall, prezeska easyJeta. - W ocenie Airlines 4 Europe najważniejsze jest, by pasażerowie mogli nadal korzystać na zliberalizowanym i zderegulowanym dostępie do rynku.
Michael O'Leary, szef Ryanaira, przypomniał, że tylko w ciągu ostatnich kilkunastu lat sektor lotniczy musiał sobie poradzić m.in. z kryzysem po zamachach z 11 września 2001 r., erupcją wulkanu na Islandii, która zablokowała loty nad Europą w 2010 r. czy globalną recesją.
- Do tego nie wierzę, by w istotny sposób spadł ruch na trasach z Europy Środkowo-Wschodniej do Wielkiej Brytanii. Na Wyspach cały czas będą potrzebni pracownicy i jakoś znajdą sposób, by mogli oni tam pracować - dodał O'Leary.
To właśnie przyszłość rynku pracy w Wielkiej Brytanii jest głównym czynnikiem, który wpłynie na ruch między Polską i innymi krajami tego regionu a Wyspami - pisaliśmy o tym w analizie skutków Brexitu.
Również inni prezesi największych europejskich linii podkreślali, że w tej chwili jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by oceniać potencjalne skutki Brexitu.
- Piątek był dniem, jak każdy inny, mimo wyniku referendum, który mnie osobiście rozczarował. Słońce wzeszło i zaszło normalnie, Michael O'Leary nadal robi głupie rzeczy, pasażerowie nadal kupują bilety - powiedział Willie Walsh, prezes koncernu International Airlines Group (obejmującego British Airways, Aer Lingus, Iberię i Vuelinga).
Carolyn McCall i Bjorn Kjos, prezes Norwegiana, zwracali jednak uwagę na niepewną sytuację na rynkach finansowych, która może odbić się na kondycji przewoźników. To zagrożenie krótko- i średnioterminowe - McCall jest przekonana, że stabilne fundamenty tej branży nie pozwolą na długoterminowy kryzys.
Prezesi trzech notowanych na londyńskiej giełdzie linii - IAG, easyJeta i Ryanaira - zgodnie wykluczyli możliwość przeniesienia spółek na inne parkiety, np. we Frankfurcie. Chociaż niemieckie centrum finansowe może być dużym wygranym na Brexicie, bo mogą tam się przenosić instytucje z Londynu, prezes Lufthansy jest ostrożny w ocenach.
- Na tym głosowaniu przegrała Europa, przegrała europejska gospodarka i przegrały europejskie linie lotnicze. Nie myślę teraz o tym, czy przewiozę paru bankierów więcej niż Willie Walsh [prezes IAG - red.]. Frankfurt na pewno zyska na Brexicie, ale bankierzy to wbrew pozorom nie jest duży rynek - powiedział Carsten Spohr, prezes Lufthansa Group.
Michael O'Leary przypomniał też, że zarówno on, jak i inni przedstawiciele sektora lotniczego w Wielkiej Brytanii mocno angażowali się w kampanię przed referendum po stronie Bremain, czyli głosowania za pozostaniem we wspólnocie. Zaznaczył jednak, że problemem było to, że Bruksela robi zbyt mało, by można tym przekonać eurosceptyków. Dlatego A4E wspólnie zaapelowała o podjęcie pilnych działań zmierzających do ograniczenia liczby i skutków strajków europejskich kontrolerów, na czym skorzystaliby pasażerowie i branża.
Głównym tematem szczytu miało być ograniczenie negatywnych skutków strajków w Europie dla sektora lotniczego, w szczególności coraz częstszych protestów kontrolerów. Jednak po ubiegłotygodniowym referendum w Wielkiej Brytanii, w którym wyborcy zadecydowali o opuszczeniu UE, temat Brexitu stał się równie ważny.